Strona:Adam Szymański - Dwie modlitwy.djvu/174

Ta strona została uwierzytelniona.

bili się z tego pijaństwa. Kazał ich pozamykać do katałażki[1] i pyta znowuj:
— A umies chleb piec tero, naucyłsia? Ano tom zrozumiał, że nie przekpiwa, śmieję się, i »ajakze, naucyłsia, naucyłsia«, powiadam. Kazał mi być starszym chlebopiokiem. Co było mąki w piekarni wzięni i wydali mi preporcyom na cały tydzień. A mąki było niemało, bo więcej jak na dwiestu ludzi piekło się u nas. Piekę se tedy i kalkuluję tak, żeby mi starczyło; tylko tydzień kończy się akurat, uprawlajuszczy jest znowu:

— No cóż, Matwiej, powiado, mąki chwaciło?

  1. Do kozy.