Strona:Adam Szymański - Dwie modlitwy.djvu/49

Ta strona została uwierzytelniona.

baran — baranem«, było maksymą jego. Autorytet swych przewodników moralnych podniósł do kultu religijnego prawie i odezwać się przy nim z czemś, coby choć zdaleka autorytetu tego dotykało, nie zawsze było rzeczą bezpieczną.
— Kto mówi? — zapytywał Bartłomiej w takich razach groźnie.
I gdy nie był bardzo rozdrażniony, a mógł się hamować, wysuwał swe pięści potężne przed nos mówiącego i wymawiał powoli:
— Kpy mówią!...
W drugim również wielkim pokoju znajdowało się jeszcze dwóch stałych mieszkańców pustkowia: ślusarz Porankiewicz i ex-obywa-