Strona:Adolf Dygasiński - Zając.djvu/147

Ta strona została uwierzytelniona.

Istotnie, Teterzak niewiele miał do czynienia u Chyleckiego, z którym Marynia porozumiewała się teraz listownie, a Franek był jej posłem i powiernikiem. Dziś rano właśnie odpisała doktorowi na jego list poprzedni, że się zgadza odbyć z nim przejażdżkę sankami i prosi go tylko o oznaczenie dnia, w którym ta wycieczka nastąpi. Felczer atoli rano nie miał czasu jej odpisać, gdyż przysłano po niego konie z okolicy, aby jechał do chorego, i zalecił Frankowi przyjść po odpowiedź wieczorem. Znana nam ćwiartka papieru z różowym aniołkiem pomieściła odpowiedź Chyleckiego. Doktór w słowach pełnych miłosnego zapału oświadczał „pani swego serca i królowej swoich myśli“, że pierwszego dnia, kiedy śnieg większy spadnie, przybędzie do Malwicz sankami, aby użyć przejażdżki „w towarzystwie anioła“, ponieważ obecnie była za duża gruda.
Franek za pośrednictwo i zachowywanie tajemnicy otrzymywał od obu stron wynagrodzenie: siostra dawała mu papierosy, Chylecki — pieniądze i pudełeczka od proszków, pigułek, które chłopak w Malwiczach wymieniał za koziki, szydła, toporki, postronki, nieustannie szachrując z innymi chłopakami. Dziś atoli Teterzak, rozłakomiony spodziewanym zarobkiem za wydanie dubeltówki, postawił i felczerowi wyższe wymagania za odnoszenie listów do Maryni. Na szczęście, Chylecki mógł tym