Strona:Aleksander Kuprin - Wiera.djvu/109

Ta strona została uwierzytelniona.

na kolanach, ogromne oczy błyszczały, a łzy po policzkach gęsto jej płynęły, rzęsiście. Wtedy mnie poderwało. Słyszę, że mąż obok chrapie, więc rzuciłem się ku niej i jak jaki pierwszy kochnek na scenie: O! Czyż to możliwe, abyś ty płakała? Nad kim? Nademną? O święte te łzy twoje! Czem-że ja za nie odpłacę?“. I dalej ściskać jej ręce. Nie broniła się, ani słowa nie rzekła — poddała mi się, jak owieczka. Twarz miała od łez mokrą.
Poznałem wtedy, co to jest sztuka panowania nad istotą ludzką. Marja Nikołajewna stała się od tego wieczora moją niewolnicą. Literalnie, com chciał, tom z niej miał. Często mi ona potem mówiła: „Ja wiem, żeś ty niegodziwiec, żeś człowiek zepsuty, przewrotny, zdradzasz mnie dla najnędzniejszych stworzeń, żeś powinien być wstrętnym i fizycznie i moralnie dla szanującej się kobiety... a przecież cię kocham. Jestem twoją niewolnicą, twoją własnością, twoją rzeczą. Gdybyś kogo zabił, ograbił, zgwałcił niemowlę, czego wszystkiego po tobie można się spodziewać, ja mimo to wszystko nie przestanę cię kochać całe moje życie. Tyś moją chorobą“.
Podobne akafisty śpiewała ona mi nierzadko i wypisywała w listach, a ja to dobrze sobie spamiętałem... I za co, powiedz mi sza-