Strona:Aleksander Petöfi - Stryczek kata.djvu/7

Ta strona została przepisana.
5

Wszystko, oo było kiedy pięknego w świecie od jego stworzenia, wszystko to zagościło w tej chwili w mem sercu i tak ochotnie byłbym to wszystko powiedział Róży... a nie mogłem wymówić ni jednego słowa, język mój zapomniał mowy. Zdawało mi się, że ona to spostrzegła... bo widocznie unikała mego wzroku. I prawdziwą było mi to radością, bo gdyby była spojrzała na mnie, nie byłbym śmiał podnieść na nią oczu. Pierwsza miłość wraca sercu pierwotną jego niewinność; wówczas to widzieć można dopiero, jak czysta wychodzi dusza z rąk Stwórcy.
Od Róży wpadłem do Ternyei’ego. Mówię wpadłem, bo byłem zupełnie bezprzytomny; nie widziałem co robię, dokąd mam iść. To tylko spostrzegłem naraz, żem był w pokoju Ternyei’ego.
— Mój przyjacielu! zawołałem.
Powitał mnie ze zwykłą uprzejmością.
— Mój przyjacielu! zawołałem ponownie.
— I cóż? spytał?
— Mój przyjacielu!
— To już słyszałem; a dalej?
— O, mój przyjacielu!... więcej nie mogłem powiedzieć, padłem mu na szyję i wybuchnąłem płaczem.
— Patrzaj, mówiłem po chwili, chciałem śmiać się, a ot płaczę; nieprawdaż, żem szalony?
— Choćbyś mi tego sam nie powiedział, to niezadługo musiałbym zacząć w to wierzyć, odrzekł.
— Wierzaj mi, że jestem szalonym, najkompletniej szalonym. jeśli jednakże takiem jest szaleństwo,