Strona:Anafielas T. 2.djvu/151

Ta strona została uwierzytelniona.
151

Syn twój u wroga; gdyby nie głód z zimą,
Może dziś Daniłł byłby na tym zamku,
Przy tém ognisku grzał się i ucztował! —

Mindows wciąż milczał i brew marszczy! czarną.
— Patrzcie, Mistrz mówił, dokoła was krzyże,
Dokoła wiara wszędzie Chrystusowa
Kraje twe, panie, sciska i oblega.
Wszędzie pogańskie skruszono bałwany;
Kniaziowie złote włożyli korony,
Pan nasz, Papież ich Rzymski błogosławił.
I wszyscy, jedném związani przymierzem,
Razem idziemy. — I cóż wasze Bogi?
Alboż was w chwili nieszczęścia broniły?
Bóg nasz jest większy, nasz Bóg, Bóg to świata,
Jeden na wszystkich, a to Jego znamię! —
I wskazał na krzyż, — wszystkie siły złamie.
Nasz Zakon, Kniaziu, dowodem jest temu,
Z czémeśmy przyszli, co dziś jest, co będzie.
Czemuż się wasze Bogi nie broniły,
Gdy w Prusiech końmi targano bałwany,
Gdy święte gaje niszczyła siekiera?

Lepiejby było iść wam z całym światem,
Nie przeciw światu targać się całemu.
Samiście jedni pozostali w błędzie.
Papież nasz, wiarę gdybyście przyjęli,
Ześle obrońców, da wam przyjacieli,