Strona:Anafielas T. 2.djvu/158

Ta strona została uwierzytelniona.
158

A Bóg go natchnął, że słowy jasnemi,
Jak słońce w pół dnia, szedł prosto w ich dusze. —
Sam Mindows często ponury wzrok zwracał,
I zadziwiony słuchał Mnicha długo,
A Marti w duchu już wiarę Chrystusa
Przyjęła była — Jéj Christjana mowa,
Nigdy się ciemną i długą nie zdała,
Zawsze pragnęła; gdzie rozumu siły
Słów nie dognały, serce zbiegło z niemi.
I święte słowa przyjęły się w duszy,
Jak ziarno w płodną rolę wyrzucone;
Ledwie jéj łono obejmie nasienie,
Krzew już zielony wybił się nad ziemię,
Rośnie, rozrasta, ku niebu podnosi,
I kwitnie barwy oczóm rozkosznemi,
I owoc słodki ustóm ludzkim daje.