Strona:Anafielas T. 2.djvu/204

Ta strona została uwierzytelniona.
204

— O, nie, rzekł Nerges, Kunigas Trojnacie!
Ty siedzisz w gniezdzie sokolim wysoko,
I tyś nie widział, co się w Litwie dzieje.
Stoją oszczepy, łuków nie spalono,
A żnąc na polach nie pieją wesoło.
Schylone karki, posmucone dusze,
Bo gdzie są Bogi, gdzie nasze ołtarze??
Drżą lada chmurka z nieba się ukaże,
Aby ich Perkun nie wybił swym grzmotem;
Płaczą, bo Litwa nie Litwą, Trojnacie! —
Niemiecka ziemia, ochrzczona mieczami.
O, nie! na Litwie, Kniaziu, nie wesoło,
I róg bojowy, gdy z jednéj rubieży
Na wojnę wyzwie, głos jego przebieży
Przez puszcze Litwy, przez rzeki i góry,
Cały lud wstanie, pójdzie i pokona. —

Chciał mówić Trojnat, wtém u drzwi zasłona
Nagle się umknie; trzech odartych ludzi
Wpadli ze łkaniem, i do nóg mu czołem.
Porwał się Trojnat — Co wam? ludzie! — rzecze.
— Przebacz! wołali, my niewinni temu. —
— Coż wam przebaczyć? — Podnieśli się z ziemi,
Trojnat ich poznał. — Trzéj to jego słudzy,
Trzy dni jak z dary wysłał ich starszemu
Bratu, co w pruskiéj zamieszkał granicy;
Trzy dni minęły, jak poszli z darami,
Teraz wracali z próżnemi rękami.