Strona:Anafielas T. 2.djvu/30

Ta strona została uwierzytelniona.
30

— Prawdaż to? krzyknął Mindows. Wnet się zrywa,
Prawda? Tyś widział, ty słyszałeś zdradę? —

— Na piorun Boga Perkuna, na brodę
Przysięgam, obu słyszałem jak knuli,
Aby Cię z życia haniebnie wyzuli.
Każ śledzić, poszli Bajorów osaczać,
Sieci stawiają na sług twoich wierność. —

— Sami w nie wpadną, rzekł Mindows, wiedziałem,
Widziałem wszystko — ale nie ich oczy
Ujrzą na stosie niewolnicy syna.
Xiężnéj synowie sami pójdą przodem
Na gody z ojcem do Wschodniego kraju.
Zbierz ludzi, gdy zmrok padnie przyjdziesz z niemi,
Każdy siekierę niechaj ma i stryczek.
Tutaj ich Mindows spotka. — Osadź wkoło
Wiernemi swemi. — Kiedy noc zapadnie,
Przyjdą, to wpuścić do mojéj świetlicy,
Do łoża mego. — Teraz w ślad za niemi,
Bież za ich tropem, patrz kto będzie z niemi,
I milcz jak mury. — Rzekł Mindows, powstaje,
Wyprawił sługę, sam pozostał z mieczem,
Ostrza probował, uśmiéchał się k niemu,
I wyjrzał prędko Saule[1] w morze wpadnie,
A noc nadejdzie i Menes[2] i gwiazdy.





  1. Słońce.
  2. Xiężyc.