Strona:Anafielas T. 2.djvu/94

Ta strona została uwierzytelniona.
94

I panowanie Ryngolda olbrzyma.
— Bogi niech strzegą tego domu progów,
Rzekł w wrotach. — Jestem podróżny z daleka —
Chciałbym odpocząć — Z Rusi idę, bracie!
Dawniéj służyłem Kniaziowi waszemu.
Może mi dacie położyć gdzie głowę,
I przespać przez noc w podwórcu pod wroty. —
Sargas nań spójrzał i popchnął wzgardliwie.
— Precz ztąd, włóczęgo, — poszczują cię psami —
Zamek to pański, nie żebracza chata. —
— Na Litwież to ja? odrzekł Łetas stary —
Nie wierzę uszóm i oczóm nie wierzę!
Dawniéj najlichszy żebrak o gościnę
I pana prosił i nie był popchnięty.
A za zgwałcenie gościny szła Maras,
Czérwoną chustą trzęsąc nad siołami,
I ród występnych wysłała trupami.
Teraz. — A teraz, Sargas odpowiedział,
Idź, bo na zamek Kunigas Mindowe
Przyjmuje tylko sług swoich i braci. —
— I jam też sługa — Łetas odpowiedział;
Lecz stary sługa, niezdatny — dla tego
Pod wroty leżę i psami mnie szczują.
Spytajcie starszych, wszak Łetasa znają,
Może w twarz spójrzą, i choć mi na twarzy
Lata deptały, poznają zmienioną. —
Nadeszli słudzy i patrzali zdala;
Łetas niektórych zwołał po imieniu,