Strona:Andersen - Książę Świniarek oraz inne bajki (1928).pdf/48

Ta strona została przepisana.

wiedział sobie, gdy mu drzwi przed nosem zatrzasła.
Przed domem stała wielka sterta siana, pomiędzy nią a ścianą była szopa z płaskim dachem słomianym.
— Tam się położę, — rzekł sobie Maciek. — Doskonale mi tam będzie. Sądzę, dodał, widząc bociana na gnieździe że pan bociek nie ukąsi mnie w nogę.
Wylazł na wierzch szopy i legł, próbując, jak mu będzie najwygodniej spać.
Drewniane okiennice nie domykały się od góry, Maciek mógł tedy zajrzeć do izby.
Zobaczył stół nakryty obrusem, na nim zaś wino, pieczeń i wyśmienitą rybę. Gospodyni i kościelny siedzieli przy stole sami jedni. Ona mu dolewała wina, on zaś połykał łakomie wyborną rybkę.
— Ej, dobrzeby było skosztować tych smakołyków, — szepnął Maciek, wyciągając szyję. — Ach! Jest i babka! Jakaż śliczna, rumiana. To prawdziwa uczta!