Strona:Andrzej Kijowski - Ethos społeczny literatury polskiej.djvu/30

Ta strona została uwierzytelniona.

ny społeczeństwa określić można jako zbiorową depresję. Wyraża się to w powszechnej niechęci do pracy, w rozrastaniu się marginesu społecznego i szerzeniu się plag społecznych, zwłaszcza alkoholizmu i przestępczości. Wyraża się to w osłabieniu działalności twórczej i naukowej, w zaniku życia kulturalnego, w braku zainteresowania wszelką informacją. Wyraża się to wreszcie w poszukiwaniu negatywnych alternatyw: w dzikiej reprywatyzacji gospodarki /np. w chaotycznym budownictwie/, we wzroście emigracji i upowszechnianiu się zamiarów emigracyjnych. Zjawiskiem patologicznym — mimo bohaterstwa uczestników — jest konspiracja polityczna i kulturalna. Jak gdyby nie było za nami 30 z górą czy już prawie 40 lat życia w tym systemie, jak gdybyśmy się nie nauczyli współpracować z nim, ulegać mu, zdradzać go i oszukiwać, jak gdybyśmy nie przywykli jeszcze do tej myśli, że w sprawie naszego ustroju nie wybuchnie wojna, ani że nas nie wybawi od niego powstanie, jak gdyby nie było tego wszystkiego za nami, nasze rozterki są prawie takie, jakie były w 1945 roku: współpracować czy bojkotować, zostać na emigracji czy wracać do kraju, wyjść czy nie wyjść z podziemia, i co robić w podziemiu — uczyć czy zbroić?
Jak gdybyśmy zaczynali od początku. Jak gdyby uwarunkowania naszej egzystencji znów uległy gruntownej zmianie.
Czy uległy? Nie, oczywiście nie. Ani równowaga sił w świecie, ani wynikający z niej podział na strefy wpływów nie zmieniły się na jotę. Można nawet mówić o zmianach na naszą niekorzyść, bo Związek Radziecki z mocarstwa europejskiego, jakim stał się po II wojnie światowej, w wyniku dalszej ekspansji stał się mocarstwem światowym, przy czym Europa Środkowa, a w tej strefie Polska, stanowią nadal jego podstawę operacyjną. Toteż mobilizacja olbrzymiego potencjału radzieckiego w obronie porządku politycznego w Polsce nie były czczą demonstracją ani słowa Mieczysława Rakowskiego wypowiedziane w TV podczas strajków sierpniowych: nikogo nie straszę, sam się boję… nie były chwytem propagandowym.
Obiektywne warunki powinny nas skłonić do powrotu do status quo ante bello, bo wszystko jest tak, jak było ante bello. Powinniśmy, otarłszy łzy i zagoiwszy rany, przyuczyć na nowo siebie samych i nasze potomstwo do maskowania uczuć, spekulowania prawdą, wybierania między rozmaitymi rodzajami zła, radowania się wolnością wyboru w zakresie podyktowanych przez przemoc. Powinniśmy nadal praktykować sztukę samo-amputacji i wprawiać się w jakiejś nowej nowo-mowie i w niej znaleźć perwersyjną radość twórczą. Jak dawniej. Ale tego właśnie nie możemy. Dlaczego?