Strona:Antoni Ferdynand Ossendowski - Od szczytu do otchłani.djvu/166

Ta strona została uwierzytelniona.

tłumacząc mu niebezpieczeństwo tego zarządzenia sztabu. Liniewicz zgodził się ze mną i natychmiast odwołał Batjonowa, lecz ten już nie chciał usłuchać rozkazu naczelnego wodza i jechał dalej.
Byliśmy zmuszeni działać samodzielnie i obmyśliliśmy rzecz niepowszednią.
Posłaliśmy Własienkę na drugą stację przed mostem kolejowym na Sungari, aby czekał tam na gen. Batjanowa i postąpił z nim według naszych wskazówek.
Jednocześnie na wszelki wypadek kazaliśmy zdjąć szyny na przestrzeni 1 kilometra przed mostem. Gdy Własienko przybył na miejsce, znowu zawezwałem generała Liniewicza do aparatu telegraficznego i prosiłem go o wysłanie kogoś znaczniejszego z rozkazem do oddziału Batjanowa, aby on natychmiast powrócił do sztabu.
Dalej będę opowiadał słowami Własienki oraz telegramów, wysyłanych przez niego do zarządu „Związku pracujących“.
„Przybyłem, czekam na Batjanowa i na wasze zarządzenia“ — telegrafował Własienko.
Na ten telegram odpowiedzieliśmy wysłaniem partji robotników do naprawy toru przy moście Sungari.
W kilka godzin później Własienko donosił:
„Pociąg Batjanowa przybył. Prowadzę rozmowę grzeczną. Generał czeka spokojnie na naprawienie toru. Pociąg ze sztabu Liniewicza zbliża się. Za pół godziny tu będzie“.
Zatelefonowaliśmy do inżyniera na moście, czy wszystko już naprawiono, i dostaliśmy twierdzącą odpowiedź.
Jednocześnie prawie odezwał się znowu Własienko:
„Przyjmujcie gościa“...
W dwie godziny później ujrzeliśmy pędzący całą parą parowóz z jednym wagonem. Z prawego brzegu