Strona:Antoni Ferdynand Ossendowski - Od szczytu do otchłani.djvu/213

Ta strona została uwierzytelniona.

wśród nich skazany na śmierć, natychmiast zjawia się jakieś ponure skupienie, które bardzo łatwo przechodzi albo w wybuch rozpaczy, albo w prawdziwą wściekłość.
Pamiętam, że pewnego ranka przywieziono do więzienia młodego, przystojnego blondyna, nazwiskiem Arsenjew. Miał może 25 lat, ale w jego niebieskich, rozmarzonych oczach był głęboki smutek. Tegoż dnia stanął przed sądem i powrócił, usłyszawszy tam wyrok śmierci na siebie. Historja młodego człowieka była prosta i zrozumiała dla tego, kto znał życie rosyjskie. Żandarmi rozstrzelali w Błagowieszczeńsku jego brata — rewolucjonistę. Arsenjew z zemsty zastrzelił naczelnika żandarmerji i zbiegł do Charbina, lecz tu go wykryto i aresztowano.
Przybył z sądu około 9-ej wieczór, a w parę minut później otwierał drzwi do każdej celi pokolei, zaglądał do wnętrza i przypatrywał się bacznie i przenikliwie twarzom więźniów. Wszedł też i do nas. Spojrzał nam w oczy, zamknął za sobą drzwi i począł szeptać:
— Zostałem skazany na śmierć. Z pewnością dziś w nocy skończą ze mną, gdyż będą się śpieszyli. Chcecie uratować mi życie?
— Naturalnie! — zawołaliśmy obaj.
— Dziękuję! — szepnął. — Gdy przyniosą kolację, zróbcie w więzieniu skandal. Przyczepcie się do jakiegokolwiek drobiazgu. A ja tymczasem coś dla siebie obmyślę...
Po chwili wyszedł, a my z Nowakowskim obchodziliśmy wszystkich więźniów i dawaliśmy im potrzebne wskazówki co do projektowanego „skandalu“.
Powodu nie potrzebowaliśmy wymyślać, gdyż znalazł się bardzo dobry i zupełnie prawdziwy. Na kolację podano więźniom, nie otrzymującym pożywienia z domu,