Strona:Antychryst.djvu/27

Ta strona została przepisana.

zapomniana wkrótce będzie i że za tę przypadkową, chwilową łaskawość, zapłaci mu ojciec potem większą jeszcze srogością.
A jednak twarz jego zaczerwieniła się radością, serce zabiło szaloną nadzieją. Przebąknął coś bez związku, coś w rodzaju: »zawsze gotów do usług pana ojca« i chciał raz jeszcze pocałować rękę jego. Ale Piotr w obie ręce wziął głowę syna. Na chwilę carewicz ujrzał dobrze znane, straszne zarazem i miłe oblicze, o pełnych, jakby nabrzmiałych nieco policzkach, z podkręconymi i roztrzepanymi wąsikami, z czarującym uśmiechem warg, pełnych i delikatnych, nieomal jak u kobiety — ujrzał wielkie oczy ciemne, groźne, a miłe, które nieraz śniły mu się nawet, jak zakochanemu młodzieńcowi śnią się piękne kobiety; poczuł znany od dzieciństwa zapach: — mieszaninę mocnego knasteru, wódki, potu i jeszcze jakiegoś odoru kazamat żołnierskich, który czuć było zawsze w izbie ojca; poczuł też znane od dzieciństwa twarde dotknięcie niedokładnie wygolonego podbródka z małym dołkiem, tak dziwnym, prawie śmiesznym na tem groźnem obliczu. Zdało mu się, może śniło tylko, że kiedy dzieckiem ojciec go brał na kolana, on całował ten śmieszny dołek i powtarzał z uciechą wielką: »zupełnie jak u babuni«.
Piotr, całując syna w czoło rzekł w swej łamanej holenderszczyźnie.