Strona:Antychryst.djvu/35

Ta strona została przepisana.

Radca tajny Piotr Andrejewicz Tołstoj, który długo przemieszkiwał we Włoszech, a przytem był człekiem uczonym, nawet autorem — pierwszy w Rosyi tłómaczył Metamorfozy Owidiusza — opowiadał otaczającym go damom i pannom o ruinach starożytnej świątyni Wenery.
— Przejazdem będąc w Castel di Baïa, w pobliżu Neapolu, widziałem ja świątynię imienia owej bogini Wenery. Miasto całe zamieniło się w ruinę i las dokoła porastał. Świątynia pięknej była architektury, z wielkiemi kolumnami. Na sklepieniu jej wymalowane było mnóstwo bogów pogańskich. Widziałem tam i inne świątynie: Diany, Merkuriusa, Bachusa — którym to bogom w miejscu owem przeklęty męczyciel Neron ofiary składał, a za takową ku nim miłość wraz z nimi teraz w piekle siedzi.
Piotr Andrejewicz otworzył swoją tabakierkę z perłowej macicy — na przykrywce jej wyobrażone były trzy owieczki i pastuszek, rozwiązujący pasek śpiącej pastuszki — podał tabakierkę pięknej księżnie Czerkaskiej, sam zażył tabaki i dodał z sentymentalnem westchnieniem:
— Za tej samej bytności w Neapolu, pamiętam jak dziś, rozamorowałem się w pewnej pięknej czytadince Francesce. Więcej dwóch tysięcy czerwonych złotych mię kosztowała i one amory do dziś dnia z serca mego wyjść nie mogą.
Tak przywykł mówić po włosku, że ciągle wtrącał włoskie wyrazy: amorować — za-