Strona:Antychryst.djvu/53

Ta strona została przepisana.

w całym składzie ciała niewieściego zebrane jest wszystko, co najlepszego świat ma cały. Dodawszy do takowych awantażów ozdobę rozumu, czyż nie trzeba nam dziwować się onym zaletom niewieścim i czemże może usprawiedliwić się kawaler, gdy im czci powinnej nie składa? A chociaże są u nich i niejakie słabości, to pomnieć trzeba, jako delikatna jest materya, z której one są zdziałane.
Najstarszy ze staruszków głową tylko pokiwał. Po twarzy jego widać było, że po staremu myślał sobie: rak nie ryba, a baba nie człowiek; baba a dyabeł — jednaka w nich waga.
W przerwach między porozrywanemi chmurami na bezdennie jasnem, posępnem, złotawo zielonem niebie wąski, srebrzysty sierp nowego miesiąca zabłysnął i rzucił blady promień w głąb pustej alei, gdzie u wodotrysku w półkręgu wysokich szpalerów ze strzyżonej zieleni, pod marmurową Pomoną, na darniowej ławce siedziała samotnie dziewczyna lat siedmnastu, w robronie z różowego jedwabiu, usianego złotymi kwiatkami chińskimi. Kibić miała cienką, jak osa, utrefiona modnie, ale pod cudzoziemskiem uczesaniem widniała twarz tak swojska, pełna prostoty, iż widocznie dziewczyna niedawno przyjechała z jakiejś głuszy sielskiej, gdzie wśród kumoszek i niań rosła swobodnie pod słomianą strzechą starej siedziby.