Strona:Artur Gruszecki - Nowy obywatel.djvu/187

Ta strona została uwierzytelniona.
VII.

— Dobrze, że przyjechałeś, Tadziu — odezwała się do wchodzącego męża — byłam taka niespokojna o ciebie.
— Niespokojna!? — spytał, zrzucając ciężkie futro — toż ja nie dziecko, niańki mi nie trzeba.
— Już tak późno... i gdzie byłeś? — spytała, poprawiając negliżowy szlafroczek.
Wyjął z kieszonki zegarek, spojrzał:
— Ot blizko północ, bo konie były liche... Czemu stangret nie czekał na mnie, co?
— Był na dwóch pociągach...