Strona:Artur Gruszecki - Nowy obywatel.djvu/188

Ta strona została uwierzytelniona.

— Jego psi obowiązek wyjeżdżać na wszystkie, póki ja nie wrócę! — zawołał gniewnie. — Wypędzę jutro tego psi-syna.
— Sama nie kazałam czekać.
— Ty?... Nauczę ja jego! — wołał głośniej — on musi mnie słuchać, ja jego pan...
Żona spojrzała uważniej na twarz męża. Zaczerwienione policzki, błyszczące oczy, skłonność do gniewnego unoszenia się, nieumiarkowane ruchy były dla niej znanymi dowodami podniecenia się męża w mieście.
— Siądź-że, Tadziu, odpocznij; może chcesz herbaty? Jest gotowa.
— Nie chcę... uf, jak gorąco... dlaczego kazałaś tak napalić?
— Zdawało mi się, że będzie mróz...