Strona:Artur Gruszecki - Nowy obywatel.djvu/211

Ta strona została uwierzytelniona.

— To mój sekret.
Znów się napił.
— Daj drugi... tak majątku na nim nie zrobisz... ale dobry... w tem rzecz, że mocny... nawet nie byłoby mi wstyd przed ludźmi...
— Mój Tadziu — zaczęła, czerwieniąc się.
— Tak cóż?
— Mam nietylko likier, ale i miód stary...
— Hm... miód księdzem czuć... ale twój może i dobry...
— Chciałabym się pochwalić...
— I przed kimże?
— Masz tylu przyjaciół, znajomych w Warszawie... zaproś ich do nas...
— Tak po co?
— Tobie się nudzi, przykrzy, a ci już nie wystarczam...