Strona:Artur Gruszecki - Nowy obywatel.djvu/261

Ta strona została uwierzytelniona.

— Najszczerszą! — zawołała zaczerwieniona. — Tylko wy tego nie widzicie, bo sądzicie nas z przygodnych znajomości, z banalnych rozmów, z uprzejmości towarzyskiej...
— Tra la la, tra la la... gadaj zdrowa, ja nie do słuchania... Ot kiedyś taka mądra, radź, co zrobić teraz...
— Sam rządziłeś, sam radź — odpowiedziała twardo.
Milczeli dobrą chwilę, wreszcie odezwał się pierwszy:
— Zosiu, tak nas dwoje, a syn trzeci, nikogo nie mamy na szerokim świecie.
— Sądzę, że będzie najlepiej, abyś wystarał się o wypłatę tych pieniędzy pod zakładną.