Strona:Boecker-Stove - Chata wuja Tomasza.djvu/135

Ta strona została uwierzytelniona.
131
przez Boecker Stove

— Ciekawy byłbym wiedzieć — rzekł żartobliwie pan Saint-Clare, przeglądając papier, — ilebym ja sam był wart, gdyby kto zrobił szczegółowy inwentarz mojej osoby: tyle za formę głowy, tyle za czoło wysokie, ramiona, pierś, nogi! — i prócz tego wychowanie, nauka, talenty, uczciwość, religja! Ta ostatnia nie wieleby podwyższyła moją cenę. Ale chodź, Ewuniu, — mówił dalej i biorąc dziewczynkę za rękę, zaprowadził ją na drugi koniec statku; tam głaszcząc niedbale pod brodę murzyna, rzekł łagodnie: spojrzyj na mnie, Tomaszu, i zobacz, jak ci się nowy twój pan podoba?
Tomasz popatrzył na niego. Nie można było patrzeć na tę fizjognomję wesołą, młodą, przyjemną, szczerą, bez uczucia pewnego rodzaju zadowolenia i łzy zabłysły w oczach poczciwego murzyna, kiedy mówił z głębi serca: „niech ci Bóg błogosławi, dobry panie!“
— Amen! w każdym razie masz więcej ode mnie szans, że będziesz wysłuchanym. Jak się nazywasz?... Tomasz, zdaje mi się? Czy umiesz powozić?
— Zawsze doglądałem koni; dawny mój pan trzymał ich wiele.
— Zdaje się więc, że będziesz u mnie za furmana, pod warunkiem, że tylko raz na tydzień się upijesz, oprócz niespodziewanych przypadków.
Tomasz zdawał się zdziwionym, trochę obrażonym i rzekł: nigdy nie piję, a tem bardziej nie upijam się.
— Znana historja! Zresztą obaczym. Do licha! jeśli to prawda, będę sądził, że nie handlarz mnie, ale ja handlarza oszukałem. No bądź dobrej myśli, mój chłopcze, — mówił dalej wesoło, widząc, że Tomasz posmutniał; — nie wątpię, że będziesz się starał, aby wszystko było jak najlepiej.
— To więcej jak pewna, mój zacny panie.
— I dobrze ci będzie z nami, — dodała Ewunia. — Ojciec jest bardzo dobry dla wszystkich, tylko lubi żartować.
— Ojciec bardzo ci dziękuje za tę pochwałę — mówił z uśmiechem Saint-Clare i oddalił się, prowadząc córkę za rękę.




ROZDZIAŁ XV.
O nowym właścicielu Tomasza i wielu innych rzeczach.

Skoro droga życia naszego skromnego bohatera poczęła się schodzić z drogami innych osób, wyższych stanów, trzeba nam poznajomić życzliwego czytelnika i z temi ostatniemi.
Augustyn Saint-Clare był synem bogatego plantatora w Louizanie. Ród jego pochodził pierwiastkowo z Kanady. Dwaj bracia, charakterem obaj podobni sobie, rozeszli się: jeden zamieszkał w stanie Vermont i nabył na własność prześliczną farmę, drugi zaś z nich, ojciec Augustyna, został bogatym plantatorem w Louizanie. Matka Augustyna była