Strona:Boecker-Stove - Chata wuja Tomasza.djvu/186

Ta strona została uwierzytelniona.
182
Chata wuja Tomasza

dy Tomasz zamknął drzwi. I dotrzymał, co nie było mu trudnem, gdyż zawsze odczuwał wstręt do zmysłowych uciech.

∗             ∗

Któż zdoła opisać zmartwienia, kłopoty, jakie panna Ofelja, objąwszy zarząd domu, musiała przechodzić.
Gdziekolwiek znajduje się wiele służby, tam potrzeba niezwykłej umiejętności, rozsądku, żeby ją w należytych utrzymać karbach. Pani domu nie powinna być przykrą, bo ją służba znienawidzi. Żeby służbę uczynić posłuszną, państwu życzliwą, do tego potrzeba niezwykłego talentu. Posiadała go w zupełności pani Szelby. Ale takich pań domu, łagodnych, sprawiedliwych, umiejących do siebie służbę przywiązać, jest nie wiele; ale każda ma sposobność w tym względzie talent swój rozwinąć.
Marji Saint-Clare do takich wzorów doskonałych gospodyń, tak samo jak jej matki, zaliczyć nie możemy. Jako pani domu, była leniwa, dziecinna, nierozsądna, przykra; nie można więc było się spodziewać, żeby służba, wychowana w takiej szkole, mogła być dobrą. Trzeba przyznać, że panna Ofelja miała słuszność, opisując bezładność całej gospodarki, — tylko że nie znała właściwej tegoż przyczyny.
Pierwszego już dnia wstała, po objęciu zarządu gospodarstwa, panna Ofelja już o godzinie czwartej i po starannem uprzątnieniu swego pokoju, co czyniła ku wielkiemu zadziwieniu dziewcząt pokojowych, rozpoczęła codziennie przegląd szaf i składów, od których klucze miała sobie powierzone.
Nic nie uszło jej baczności, zajrzała wszędzie: do spiżarni, bufetu, pralni, kuchni i sklepu. Niejedno wyszło na jaw, co spoczywało w ukryciu; a rozmiary nieporządku przechodziły wszelkie domysły. To też w służbie wzbudziło się niezadowolenie, zaczęto narzekać na „damę z Północy“.
Stara Dina, główna kucharka, najwyższa władczyni w swym wydziale, wściekała się na niesłychane wdarcie się, jak mówiła, w jej dział pracy. Czuła się straszliwie pokrzywdzoną.
Dina była znakomitością w swoim rodzaju; sprawiedliwość wymagała, abyśmy ją przedstawili naszemu czytelnikowi. Była to urodzona kucharka, podobnie jak ciotka Klotylda, — murzynki bowiem mają niezwykłą wrodzoną zdolność do kuchcenia. Nie uczyła się wprawdzie kucharstwa, jak to miała szczęście Klotylda, ale co zrobiła, to z własnego rozumu.
Był to pewien rodzaj geniuszu, dlatego też była dumną na swoją umiejętność i innego zdania nie znosiła; polegała tylko na własnym rozumie i nikt nie zdołałby w nią wmówić, że tak a tak byłoby lepiej, — bynajmniej, swój sposób uważała za najlepszy. Było to przyzwyczajenie, do którego nawykła jeszcze w domu dawniejszej pani, matki Marji; a dzisiaj — Marja sama w niczem jej ne przeszkadzała, bo było jej z tem wygodnie, że nie potrzebowała sobie suszyć głowy. Tak więc Dina rządziła, jak sama chciała; a czyniła to z niezwykłą łatwością, gdyż