Strona:Bohater Carlyle'a i nadczłowiek Nietzsche.djvu/067

Ta strona została uwierzytelniona.

na wszystko się odważa, jak rzezimieszek, nie mający nic do stracenia....
Cóż tedy dziwnego, że rezultatem praktycznym takich ideałów i takiej etyki były i są niezliczone i potworne zbrodnie i występki. Pisma Nietzschego dały do nich podnietę i do końca świata dawać będą.


Słodki uśmiech lwa.


W przytoczonem kazaniu(?) streszcza Zarathustra naukę o nadczłowieku.
Chcesz wiedzieć, do czego ona prowadzi? Oto posłuchaj:
»Mistrz, t. j. Zarathustra, powiada Nietzsche, dnia pewnego zebrał swych uczniów na ucztę, a kiedy z jakiegoś powodu zostawił ich na chwilę samych, za powrotem znalazł... osła. Tak! — osła.
Biedni uczniowie nadmistrza! Do tego ich doprowadziła nauka o nadczłowieku! Stali się osłami (sic)!... Brak im było »krwi boskiej« i stąd krew ludzka przemieniła się w ich żyłach w oślą.
Ale na tem nie koniec.
»Z pierwszymi uczniami doświadczenie się nie powiodło. Co teraz będzie?
»Zarathustra jest samotny... ale niedługo, bo oto zjawia się lew, straszliwy, kładzie mu się u nóg i aby pocieszyć, uśmiecha się (o! jaki to musiał być uśmiech luby!) i słodko liże mu ręce.