Strona:Bolesław Prus - Kroniki 1875-1878.djvu/132

Ta strona została uwierzytelniona.

wnie ze sztuką kulinarną obeznane uczennice pani Ćwierczakiewiczowej, kierowniczki prywatnej szkoły kucharek.
Zawsze utrzymywaliśmy, że ze wszystkich autorów i autorek, którzy kiedykolwiek zawracali głowę światu kwestyami kobiecemi, popularna autorka 365 obiadów wybrała cząstkę najlepszą i opracowała ją najsumienniej. Nie poprzestając bowiem na obznajmianiu nas z kunsztem gotowania całych obiadów, wydała w dalszym ciągu rzecz o pieczeniu ciast i przygotowywaniu konserwów, odkryła czytelniczkom pism kobiecych tajemnice marynowania grzybów i robienia naleśników i wreszcie uwieńczyła gmach teoretycznej działalności swojej założeniem — szkoły kucharek.
O praktycznym rezultacie akademickich wykładów najgłośniejszej w kraju naszym gospodyni, nie wiemy nic, popisu bowiem nie było.
W każdym razie jednak ośmielamy się przypuszczać, że najmniej pojętne jej wychowanki nauczyły się już chyba odróżniać kaszę od mąki, prosię od kurczęcia, ba! i nawet pasternak od chrzanu.
Dobre i to na początek; od czasu bowiem jak wyższy ton i emancypacya podstawiły nogę gospodarności, eleganckie damy nasze nie tylko że wyparły się kuchennych tradycyi swoich prababek, ale nawet zapomniały nazwiska klusków, tych poczciwych zwyczajnych klusków, którymi przecież pasą się u nas wszyscy, kto żyje, począwszy od arystokratów czystej krwi, a skończywszy na indykach, które Berek z Pińczowa sprzedaje za Żelazną Bramą.