Strona:Bolesław Prus - Kroniki 1875-1878.djvu/169

Ta strona została uwierzytelniona.

— Ha cóż! Mój stryj milion dolarów wziął i wyjechał z niemi do Brazylii... Zrobił świetny interes.
— Czy i dziś robi podobne?
— Niestety nie! — westchnął Filadelfijczyk. — Wiodło mu się bardzo dobrze, trzeba jednak nieszczęścia, że któryś z głównych wierzycieli dowiedział się o jego mieszkaniu, pojechał do Brazylii i spotkawszy go, strzelił mu w łeb z dwunastomilimetrowego rewolweru. Mówiono mi, że nie miał nawet czasu ziewnąć biedaczysko! — dodał ze smutkiem niepocieszony synowiec.
— Przyznasz pan jednak — wtrąciłem nieśmiało — że szanowny stryj pański zasłużył nieco na podobną nieprzyjemność?
— Tak — potwierdził amerykanin. — Człowiek ten był tyle nieroztropnym, że chciał sprowadzić do siebie żonę i dzieci; to też i sam się zgubił i majątek stracił...


∗                              ∗

Z brukowych warszawskich pogłosek najciekawszą jest następująca.
Wiadomo, że Towarzystwo Kredytowe Ziemskie posiada pewną liczbę milionów oszczędności, zebranych w ciągu pięćdziesięcioletniej egzystencyi. Miliony te dotychczas przynosiły procenta. Odtąd zaś przynosić mają jakiś bardziej namacalny dla ogółu pożytek, istnieje bowiem projekt, aby za sumy te utworzyć w kraju dziesięć szkół elementarnych rolniczych i tyleż stacyi doświadczalnych.