Strona:Bolesław Prus - Kroniki 1875-1878.djvu/336

Ta strona została uwierzytelniona.

Jedno z naszych pism publicznych wytoczyło jednej z naszych instytucyi prywatnych — proces, o tyle ważny, że w nim każdy, kto ma pośredni lub bezpośredni stosunek z farbą drukarską, powinien głos zabrać.
Przedewszystkiem o co chodzi?
— Pewien bank, mający znaczne dochody...
— Dobrze!
— Posiada wielu uczciwych urzędników...
— Bardzo dobrze!...
— Którzy pilnie pracują...
— Wybornie!
— Bank płaci im...
— Cudownie!...
— Zbyt małe pensye...
— Aaa!...
— I zmusza pracować dłużej, niż się to dzieje w innych zakładach tego rodzaju, a niekiedy nawet po 12 godzin na dobę. Trafia się też gwałcenie świąt i niedziel...
— Uu... źle!...
Sprawę tę pilnie zważyłem, na szali sprawiedliwości i oto, co mi wypadło.
Tego, że urzędnicy pracują i że są uczciwi, nie biorę w rachunek. Praca i uczciwość powinny być zaletą każdego sumiennego człowieka. Urzędnik, który zawiedzie położone w nim zaufanie, choćby miliony ukradł i za stu próżnował, ani sobie ani innym nie zrobi przez to dobrze, — szkodzi zaś i hańbi siebie, swoich kolegów i swoje społeczeństwo.