Strona:Bolesław Prus - Kroniki 1875-1878.djvu/356

Ta strona została uwierzytelniona.

Motywów nie brakło. Mieszkańcy Częstochowy wiedzieli dobrze, że Bóg opiekuje się ludem „czystego serca“ i „nieszperającego umysłu.“ Wiedzieli też, że deszcz ognisty ominąłby Sodomę, gdyby w niej choć dziesięciu sprawiedliwych mieszkało. No, a w Częstochowie sprawiedliwych jest dosyć, a jeżeli niesprawiedliwych, to przynajmniej takich, którzy nie posiadali „szperającego“ umysłu. Wiek także nie posiada „szperającego umysłu,“ nie bawi się w poszukiwania i rżnie wprost to, co mu ślina do ust przyniesie. To też obecnie został wiekiem... tej trumny, w której takt dziennikarski pogrzebano.
Wracając do obywateli częstochowskich, nie wiele już mam o nich do powiedzenia. Sami nie wiedząc dlaczego założyli ochotniczą straż ogniową, sami nie wiedząc dlaczego znieśli ją i znowu — sami nie wiedząc dlaczego, przywrócili ją powtórnie. Może ją jeszcze zraz zniosą, idąc za zdaniem owego żydka, który powiedział:
— Na co nam straż?... U nas i bez straży pali się miasto co roku.

∗                              ∗

Karnawał, jak wiadomo, już się skończył, przynajmniej w Warszawie. Bawiono się znakomicie, szczególniej w dniach ostatnich, a szczególniej ci, którym z powodu natłoku przy ratuszowej kontramarkarni, nie pozwolono nudzić się na maska radzie z tombolą. Widać, że Towarzystwo Dobroczynności troszczy się nie tylko o swoich ubogich,