Strona:Bolesław Prus - Kroniki 1875-1878.djvu/369

Ta strona została uwierzytelniona.

podtrzymał w ognisku kraju: przemysł, handel i sztuki wyzwolone.
Gdyby u nas tuczono bydło wyłącznie na rzeź, wówczas hodowcy — mieliby więcej pieniędzy, my więcej sił, choćby tylko do jedzenia — w końcu zaś rozwinęłyby się nasze stosunki handlowe. Dziś już bowiem zawiązano w Toruniu spółkę dostawy mięsa do Francyi; interes zatem gotowy, lecz my go podobno nie zrobimy. Wołów tuczonych nie mamy, tej zaś troszki suchotniczych osobników wolego szczepu, których bez ostatniego zagłodzenia Warszawy za granicę wysyłać nie można, nikt obcy nie kupi. Co francuzom po takich szczapach, jakie się u nas wychowują? Chybaby jeden lub dwa okazy nabyli do gabinetów zoologicznych, dla nauczenia swojej publiczności, że polskie woły tylko nadprzyrodzonej mocy ducha zawdzięczają możność odbywania pokuty doczesnej. Mdłe ich ciało bowiem, żadnej do tego nie daje kwalifikacyi.
Anglicy to mi lud! Mają oni cielęta, za które amatorowie kilka tysięcy rubli płacą. Ale bo też to i cielęta: tłuste, muskularne, dobre i tak umysłowo rozwinięte, że mogłyby polemiki Wieku z przyjemnością czytywać, gdyby je redagowano w nieco dostępniejszym dla nich żargonie.


∗                              ∗

I znowu doczekaliśmy się epoki tajania śniegu, odczytów i generalnych posiedzeń różnych spółek, które dają możność wypowiadania oracyi à la Demostenes na starem maśle, oracyi tak długich, że