Strona:Bolesław Prus - Kroniki 1875-1878.djvu/383

Ta strona została uwierzytelniona.

Istota, spychająca z krzesła salopę, była niewątpliwie aniołem — lecz i istota, domagająca się zachowania status quo ante — była również aniołem, akt zaś siedzenia anielstwu jej nie uwłaczał.
Między mężczyznami, między śmiertelnikami zwykłymi, ten kto krzesło wynajął, ma do niego prawo i kwita! Lecz czy wydanie jakiejś tam marnej złotówczyny, czy poziomy fakt wynajęcia sprzętu znaczy coś w stosunkach między istotami wyższemi nad prawo i zwyczaj?
Mówię: nad prawo i zwyczaj i nie cofam tego wyrażenia. Są u nas kobiety wyższe nie tylko od wszelkich ludzkich drobiazgów, ale nawet od tej przyzwoitości, którą staramy się w kościele zachowywać.
Jesteś, dajmy na to, starym dziadem, albo starą babą. Nie nosisz wprawdzie łachmanów, lecz grubą kapotę, a zamiast kapelusza — chustkę na głowie. Otóż, jeżeli wyglądasz tak, mój bracie, błagam cię — nie siadaj w ławkach kościelnych, dla uniknięcia skandalu!...
Jeżeli bowiem siądziesz, niebaczny! wówczas zawsze znajdzie się osoba dość dystyngowana, która bez względu na twój wiek i połamane nogi każe ci miejsca ustąpić. I ty, naturalnie, ustąpisz: jesteś bowiem kapociarzem i wiesz o tem, że tylko damy chodzące w jedwabnych salopach mają prawo siedząc rozmawiać ze Stwórcą świata. Ty, lichy człeku, żadnego honoru kościołowi nie robisz, żeś do niego przyszedł — zupełnie jednak inna rzecz jest z damą w jedwabnem okryciu i brylancikami w uszach! Wiedzże o tem, że gdy która z nich