Strona:Bolesław Prus - Kroniki 1875-1878.djvu/41

Ta strona została uwierzytelniona.

dnego właściciela większej posiadłości przypada 400 rs. nie licząc 1,400 (!!) furmanek, ale — i cóż to szkodzi?
Wolno Francuzom i Anglikom myśleć o tunelach podmorskich, o morzu Sahara, wolno Amerykanom planować przekopanie międzymorza Panamskiego, dlaczegóżby więc trzy gminy gub. Kieleckiej, nie mogły myśleć o szosach, nawet tak kosztownych?
No! powiecie, prawda, jeżeli konserwatyzm Lubelski i postępowość Kielecka należą do rzeczy niepięknych, to już walenie się domów w Warszawie jest rzeczą bardzo brzydką!
Boże miłosierny! odpowiadam, jakże powierzchownymi są ci czytelnicy Kuryera Warszawskiego i jak dalece podejrzliwość popycha ich do potępiania faktów wzniosłych!
Bo posłuchajcie:
— Wiecie wy też, nad czem obecnie myślą najtęższe głowy w Europie?
— Ażeby brać po ośm groszy od wiersza?
— Właśnie że nie, tylko nad tem, ażeby usunąć pauperyzm.
A wiecie wy, w dalszym ciągu, ile setek, tysięcy, milionów funtów szterlingów, marek (i kontramarek), wydaje na ubogich Anglia, Francya, Niemcy. No! tylko śmiało!
Nie wiecie? to dobrze, bo i ja nie wiem, w każdym razie jednak domyślamy się wszyscy, że bardzo wiele.
— Cóż stąd za wniosek na korzyść walących się kamienic?