Strona:Bracia Grimm - Baśnie (Niewiadomska).djvu/101

Ta strona została uwierzytelniona.

głód i położył się w kącie izby na niedźwiedziej skórze. Wieczór już zapadł, więc chciał usnąć co prędzej, gdy w sąsiednim pokoju usłyszał ciche szlochanie.
Podniósł się, nasłuchuje: ktoś przemawia głośno z wyrazem wielkiej rozpaczy, to znów szlocha i jęczy.
Były żołnierz miał dobre serce; korzystając ze zmroku odważnie drzwi uchylił i zajrzał do izdebki. Ale na jego widok znajdujący się tam mężczyzna z przestrachem chciał uciekać.
— Zatrzymaj się, w imię Boże; nic ci złego nie zrobię! — zawołał nieszczęśliwy potwór.
Usłyszawszy głos ludzki człowiek zatrzymał się na progu, a były żołnierz łagodnymi, serdecznymi słowy zaczął go wypytywać o powód zmartwienia. Nieszczęśliwy opowiedział, iż był w wielkiej nędzy, po ciężkiej chorobie niezdatny do pracy, a że nie miał czym spłacić długu, chciwy oberżysta zagroził mu, że go każe wtrącić do więzienia.
— O, jeśli o to idzie, to nie troszcz się o pieniądze; dopomogę ci chętnie, tylko pa-