Strona:Bruno Winawer - Dług honorowy.pdf/116

Ta strona została uwierzytelniona.

że w nich się zakocha osoba panująca, albo ktoś z rodziny Morgana, a tymczasem...
Przy sąsiednim stoliku rozprawiano o czemś szeptem i bardzo szybko. Pewien muskularny, źle ogolony młodzieniec usiłował mówić przyciszonym głosem. Sapał przytem jak miech i raz wraz jakieś donośniejsze słowo wyrywało się mimowoli z jego wydatnej, wypukłej piersi. Kobieta — ostrzyżona „na jeża“, jak chłopak — oglądała się wtedy na wszystkie strony i sykała niecierpliwie:
— Ssst! Czego się drzesz? Mów spokojnie! Rudi!
— Tak, tak. Pianissimo! — dorzucał trochę starszy, siwiejący już brunet. — Nic nie rozumiem.
Muskularny młodzieniec wyciągał z rękawa marynarki mankiet o dziwnie dużej mosiężnej spince, odświeżał gardło piwem, drapał się za uchem i rozpoczynał historję na nowo. Cała trójka pochylała się nad stołem, rozmowa, prowadzona zresztą w trudnym dialekcie berlińskim, ginęła zupełnie w gwarze kawiarni. Ale już po krótkiej chwili młody atleta tracił panowanie nad strunami głosowemi i oznajmiał basem:
— Powiadam wyraźnie. Siedzi w „Moabicie“ w więzieniu śledczem. Wzięli go, bo puszczał w obieg fałszywe dolary. Ale to nieprawda. Posądzenie jest fałszywe — nie dolary. To nie jego branża. On się tem nie trudni.