Strona:Bruno Winawer - Dług honorowy.pdf/119

Ta strona została uwierzytelniona.

— Mec! — usłyszał nagle za sobą wołanie przyciszone, — Mec! — Stój-że pan do stu djabłów!
Stanąć? Nie stanąć? Naturalnie zacznie się awantura, później trzeba będzie wyciągnąć legitymacje. Cała afera z tubką może wypłynąć nagle i nieoczekiwanie tej nocy jeszcze i to w okolicznościach bardzo podejrzanych... Co doktór filozofji robił w podrzędnej spelunce na krańcach miasta? Dlaczego wszczyna burdy po nocach? Czem się trudni?
Przyśpieszył kroku. Naprzód! Kurcgalopkiem! Finish i spurt!
Na najbliższym rogu wyrosła nagle jak z pod ziemi dorodna postać policjanta berlińskiego.
Mec stanął. Djabli wiedzą, czy to jest zgodne z przepisami o ruchu pieszym, żeby solidny obywatel pędził, jak Nurmi po wyludnionych ulicach?
— Mógłbym powiedzieć, że to czynię z porady lekarza?... Nie uwierzą...
W tej chwili człowiek, biegnący za nim, dopadł go wreszcie, wsunął mu rękę pod ramię i rzekł zadyszany, zasapany:
— Bodaj pana profesora pioruny... Ledwie zipię. Sapristi!
Stał przy nim ten siwiejący brunet o oliwkowej