Strona:Bruno Winawer - Roztwór Pytla.pdf/45

Ta strona została uwierzytelniona.

TRYLSKI: Nie, w programie, noworodku. Z programu najlepsze były, co prawda, antrakty. Znacie kolegę Lutowstawskiego, który zajęty jest obecnie odradzaniem kraju przez poczwórną abstynencję?

JACKOWSKI: Oczywiście.

TRYLSKI: Był ze swoją świtą — poczwórnie wstawiony. Jaki brak prawdziwej kultury w tym człowieku! To się nawet upić z humorem nie potrafi!
Natomiast co za triumf nauk ścisłych! Ten two⸗step doktora Gordona!
Panowie! Jeżeli mnie kochacie, jeżeli w ogóle umiecie cenić prawdziwą zasługę, błagam was, zróbcie to dla mnie! Gdy tu przyjdzie Gordon, zaintonujcie wraz ze mną — unisono, zgodnie, forte, choć mruczando — pewien chorał albo kantatę. Mianowicie:

(śpiewa) You take mi love you...

Uważacie? Chwyciliście? Mocniej, Pępuś!

(PĘPKOWSKI i JACKOWSKI wtórują — śpiew coraz głośniejszy).

(Wchodzą PYTEL, który dzierży butelkę pixavonu, za nim PODOŁEK).

PYTEL (groźnie a gniewnie): Podołek, tu ktoś śpiewa!

TRYLSKI (staje przy tablicy i chwyta kredę): Jak wam już mówiłem, Helmholtz w teorii dźwięku dowodzi... (poczyna coś pisać na tablicy).

PYTEL: Panowie, moi panowie. Muszę wam zwrócić uwagę, że sala ta ma bardzo kiepską akustykę... Kto chce śpiewać — powinien to czynić gdzie indziej! Mamy w tym celu Filharmonię, tudzież liczne place niezabudowane pod miastem. Podołek, czy asystent doktór Gordon jest w pracowni?