PERLMUTTER: Tak się nie postępuje z kobietą!
GORDON: Jak? Niechże się dowiem wreszcie!
PERLMUTTER: A bo ja wiem! Wiem, że ona jest bardzo na ciebie obrażona.
GORDON: Ale o co? Co ja takiego uczyniłem?
PERLMUTTER: Nie wiem. Skoro jednak zakładamy, że prawo przyczynowości ma jakiś sens, to musimy też przypuścić, że ona ma jakiś powód. Tak chce logika.
GORDON: Dobrze, przypuśćmy, ze ma. Więc co?
PERLMUTTER: Mówisz to tak, jak by ci cała kwestia — a nawet Lola — była zupełnie obojętna.
GORDON: Jest mi obojętna.
PERLMUTTER: Jak to, Lola też?
GORDON: Lola też. Lola najbardziej.
PERLMUTTER: Mówisz szczerze?
GORDON: Najzupełniej.
PERLMUTTER: I nic między wami — mówiąc językiem romantycznym i wulgarnym — nie było?
GORDON: Nie. Poszedłem do kabaretu na premierę, bom chciał sprawdzić, czy to doprawdy ona. Myślałem tylko o tobie.
PERLMUTTER (z widoczną radością): Dziękuję ci. Bo mnie — uważasz — Lola nie jest wcale obojętna! Mówiłem z nią dziś po drodze o wielu rzeczach — o matematyce. To osoba wielkiego umysłu i serca. Patrz, jak ona mi zawiązała krawat!
Ona ma taką wrodzoną inteligencję. Na przykład zupełnie intuicyjnie, sercem, tak jak to tylko kobiety potrafią, rozumie doskonale cele i zadania matematyki wyższej, zwłaszcza zaś rachunku różniczkowego i całkowego. Wiesz, posłałem jej bukiet z białych