Strona:Bruno Winawer - Roztwór Pytla.pdf/76

Ta strona została uwierzytelniona.

GORDON: Daj pokój, Perlmutter, zamykam dyskusję. Jeżeli mi chcesz oddać przysługę, weź ten order, zawiń w starą gazetę i zanieś radcy Męntlikowi. Powiedz mu, że czytałem jego memoriał o szkolnictwie wyższym. To jest doprawdy idiota. Ale mimo to sekundantów mu nie poślę. Order niech go zdobi nadal.

PERLMUTTER (wzdycha): Dobrze, Gordon, pójdę.

GORDON: To zresztą jest mniej pilne. Natomiast inną rzecz musisz mi załatwić zaraz. (Pauza). Mam tu jeszcze dwa kajety panny Miry Tarskiej. Odnieś je natychmiast.

PERLMUTTER: A jej co mam powiedzieć? (wyjmuje notes i ołówek).

GORDON: ...że wyjeżdżam...

PERLMUTTER: I nic więcej?

GORDON: Nic więcej.

PERLMUTTER: Jak to? Miałeś się jej przecie oświadczyć?

GORDON (macha ręką): Zapominasz, że ona jest córką rektora. Córką Tarskiego. Ojciec jej pewnie już wytłumaczył, że jestem donżuanem, rozpustnikiem, od Sinobrodego różnię się tylko brakiem zarostu...

PERLMUTTER: A może ja bym tak delikatnie napomknął pannie Mirze, co? Tak dyplomatycznie? Ja świetnie umiem z kobietami rozmawiać, kiedy nie o mnie chodzi...

GORDON: Ani mi się waż. Idź, oddaj kajety. Ona jest zawsze taka pilna. Leć!

PERLMUTTER (wzdycha, chce wyjść, wraca): Słuchaj, a możebyś ty jednak został, co?

GORDON (chwyta olbrzymi jakiś foliał): Znów? Puszczę w ciebie ten niemiecki słownik kieszonkowy.