TRYLSKI: Panie doktorze, co tu dużo gadać. Rzecz jest przede wszystkim ta, że ja, Jackowski i ten noworodek popełniliśmy świństwo etyczne. Śpiewaliśmy tę arię z kabaretu i naraziliśmy pana na nieprzyjemne przejścia z Dalaj⸗Lamą.
GORDON: Z kim?
TRYLSKI: Z Pytlem. Przyszliśmy pana przeprosić. Rzecz się więcej nie powtórzy. Wykładów, na które nawet ja od dwóch dni chodzę, nie ma pan powodu przerywać.
GORDON (śmieje się): Ależ, moi panowie, wykłady przerwałem dla zupełnie innych względów.
TRYLSKI: Inne względy też znamy. Artykuł w „Porannej“! Jeszcze jedno świństwo etyczne.
PĘPKOWSKI: Autor tego elaboratu jest nam znany...
TRYLSKI: Właśnie. Sam się, bestia urżnął na trupa w „Arce Noego“, tak dalece, żem go musiał złożyć u stróża za pokwitowaniem — a na innych pisze. Dość powiedzieć — abstynent!...
PĘPKOWSKI: Zresztą, panie doktorze, któż czyta taki łachman, jak „Gwiazda poranna“.
TRYLSKI: Właśnie! W „Pochodni“ był za to doskonały artykuł, w którym pański piękny czyn obywatelski należycie oświetlono.
GORDON: Mój czyn obywatelski? A to znów co takiego?
PĘPKOWSKI: No to — z radcą Męntlikiem. Na stacji.
GORDON: Co? już i o tym piszą? Przerażacie mnie panowie! Już o tym było w gazetach?
PĘPKOWSKI: A jakże. W „Pochodni“ (wyjmuje gazetę — GORDON chwyta ją gorączkowo).