Strona:Byronizm i skottyzm w Konradzie Wallenrodzie.djvu/46

Ta strona została uwierzytelniona.

poczuciem tłumaczy się np. stosunek romantyków do Fredry, tem się tłumaczy długotrwałe ignorowanie niemal strony czysto estetycznej w polskiej krytyce i historji literatury, i to samo też już wyjaśnia potrosze jej zapomnienie Scotta na wyłączną korzyść Byrona. Jeżeli zatem mówimy, że Mickiewicz uświadamiał sobie pokrewieństwo Konrada (jednego i drugiego) z typami stworzonemi przez Byrona, to należy przy tem dodać, że z pewnością — wówczas przynajmniej, gdy mówił o tem z katedry w Collège de France, — myślał przedewszystkiem o duchowem pokrewieństwie, o tem, które wynikało z duchowego pokrewieństwa twórców. I jeżeli też z tonu, którym mówił o Skocie, wnioskujemy, że nic wspólnego między im a sobą nie widział, to znów z tem zastrzeżeniem, że o stronie czysto literackiej, o rodzaju zdolności a nawet upodobań artystycznych tutaj wcale zapewne nie myślał. Kiedy, donosząc Odyńcowi o skończeniu piątej pieśni Pana Tadeusza, dodawał, że wyjątków nie posyła „bo z nich nic się nie dowiesz, jak z kilku kart wyrwanych z Walterscotta“, to wówczas niewątpliwie dobrze sobie zdawał sprawę z rodzajowego, w sensie literackim, pokrewieństwa nowego poematu z romansami Scotta. Ale poza aktem tworzenia, w czasie którego — z wolą, czy mimo woli — artystą był jednak przedewszystkiem, była to dla niego sprawa drugorzędna.
Jako artysta łączył w sobie Mickiewicz całe bogactwo genjalności obu angielskich poetów. Ze Scottem miał wpólny jeden olbrzymi konar swego artyzmu, ten mianowicie, który się karmił sokami ziemi rodzonej i tradycji, ale jako duch (w najistotniejszem, najgłębszem tego słowa znaczeniu) był mu pogodny, zawsze jednakowo dobrodusznie uśmiechnięty, mądry mądrością beznamiętnego i egoistycznego spokoju autor Waverley’a — obcy i daleki. W Byronie natomiast odczuwał jako człowiek w człowieku najbliższe pod wielu względami powinowactwo: to zaś poczucie spra-