Strona:Celina Gładkowska - Nie miała baba kłopotu.djvu/8

Ta strona została uwierzytelniona.

koś jej nie lubili. Z początku żal jej tego było. Chciała się garnąć do ludzi, do chłopców szczególniej. Ale ci się tylko z niej śmiali. Magda prędko poznała się na tem.
Widząc, że jej częstąnki nie zdadzą się na nic, że ani myślą chłopcy zalecać się, zaprzestała chodzić na tańce, gdzie doznawała tylko upokorzenia. Za to wzięła się zajadłe do roboty; nie wypoczywała ani chwili. Brała do domu przędzenie i szycie, a przędła ślicznie, i wszystkie gospodynie chętnie jej robotę dawały. Zarabiała dużo, a każdy grosz zapracowany składała troskliwie, nie wydając go, chyba w ostatniej potrzebie. Potrzeb zaś tych nie było wiele. Umiała zasłużyć się pani i panienkom, często od nich dostała jaskrawą spódnicę, biały fartuszek, chustkę na głowę lub kolorowe paciorki. Nie potrzebowała też nie na swoje ubranie wydawać.
Magda była niezmiernie uczciwa. Choć skąpa a na grosz chciwa, nigdy nie ruszyła cudzego, a swoją służbę pełniła sumiennie. To też gdy dawna gospodyni odeszła, Magda po niej miejsce wzięła i od tej pory powodziło jej się świetnie. Ludzie mówili, że gdyby Magda widziała człowieka umierającego z głodu, to by go nie poratowała ani kawałkiem chleba. Może to była i prawda. Magda nie lubiła prawie nikogo. Ale czyż ją lubił