Strona:Charlotte Brontë - Dziwne losy Jane Eyre.pdf/270

Ta strona została przepisana.

— Gładko cię wyprowadzimy, Ryszardzie; i tak będzie lepiej, zarówno dla ciebie, jak dla tego tam nieszczęsnego stworzenia. Długo się o to starałem, by nie przyszło do publicznego odkrycia i nie chciałbym, żeby do tego dojść miało nakoniec. Proszę cię, Carter, pomóż mu włożyć kamizelkę. Gdzieś ty zostawił płaszcz futrzany? Nie możesz bez tego mili ujechać, ja wiem, w tym przeklętym zimnym klimacie. W twoim pokoju?... Panno Joanko, pobiegnij proszę, do pokoju pana Masona... sąsiedni z moim — i przynieś płaszcz, który tam zobaczysz.
Znowu pobiegłam i znowuż wróciłam, niosąc ogromny płaszcz, podbity i obłożony futrem.
— A teraz, panno Joanko, mam nową posyłkę dla ciebie — powiedział mój niezmordowany zwierzchnik. — Musisz znów polecieć do mojego pokoju. Co za szczęście, że się suwasz na aksamitnych podeszwach. Pospolity posłaniec na nicby się w tym wypadku nie przydał. Musisz otworzyć środkową szufladę w moim stoliku toaletowym i wyjąć stamtąd małą buteleczkę i szklaneczkę, którą tam znajdziesz, ale żywo!
Poleciałam i przyniosłam żądane przedmioty.
— To dobrze! A teraz, doktorze, pozwolę sobie zadać lekarstwo ja sam, na moją własną odpowiedzialność. Dostałem ten kordjał w Rzymie, od włoskiego szarlatana-draba, któregobyś ty kopnął. Nie można tego używać we wszelkich wypadkach, ale dobre jest w niektórych razach; tak jak teraz, naprzykład. Panno Joanko, trochę wody!
Wyciągnął małą szklaneczkę, a ja napełniłam ją do połowy z karafki, stojącej na umywalni.
— Dosyć; a teraz zwilżyj brzeg buteleczki.
Zrobiłam to; odmierzył dwanaście kropel karmazynowego płynu i podał to Masonowi.
— Wypij, Ryszardzie; to ci na jaką godzinę doda otuchy, której ci potrzeba.
— Czy tylko mi to nie zaszkodzi?... czy to nie wywołuje zapalenia?
— Pijże! pij! pij!