Strona:D. M. Mereżkowski - Zmartwychwstanie Bogów.djvu/94

Ta strona została skorygowana.

O biada! biada mi! Żyłem spokojnie w celi Fra Benedetta — ale szatan mnie skusił grzeszną wiedzą. Kosztowałem z drzewa wiadomości Złego i Dobrego, i otworzyły mi się oczy; poznałem Światło i Ciemności, Boga i Szatana, a ujrzałem się nagim i biednym samotnym. Dusza moja śmiercią umiera.
Z głębi przepaści wołam do Ciebie, Panie: zlituj się nademną. Jak łotr na krzyżu wzywam Cię: „Pamiętaj o mnie, gdy wejdziesz do Królestwa Niebieskiego“.


∗             ∗

Leonard zaczął znowu malować głowę Chrystusa.
Dziś Marco d’Oggione rzekł do niego:
— Mistrzu, ciebie i nas, twoich uczniów, pomawiają, że chodzimy rzadko do kościoła i że pracujemy w dnie świąteczne.
— Niech tam świętoszkowie mówią, co im się podoba, nie uważajcie na nich i bądźcie spokojni o wasze zbawienie — odparł Leonard. — Badać naturę, to równa się modlitwie. Poznając prawa przyrodzone, tem samem czcimy ich Twórcę, wielkiego artystę Wszechświata, uczymy się go kochać, albowiem prawdziwa miłość do Boga płynie zawsze z rozległej wiedzy. Kto mało umie, ten mało kocha. Jeżeli miłujesz Stwórcę jedynie dla łask, któremi może cię obdarzyć, nie zaś dla jego wszechpotęgi, podobny jesteś do psa, wymachującego ogonem i liżącego rękę swego pana, w nadziei, że ten rzuci mu kawał mięsa. Pies kochałby daleko bardziej swego pana, gdyby rozumiał jego duszę.
Pamiętajcie zatem, moje dzieci, że miłość, to córa wiedzy, tem żarliwsza i gorętsza, im rozleglejsza jest wiedza.


∗             ∗

Dziś w nocy tłum, podżegany przez ludzi, którzy twierdzą, że Il Moro otruł księcia Jana Galeasa przy pomocy swego wiernego sługi, Leonarda, ów tłum rozjuszony otoczył dom mistrza, wołając: „Śmierć trucicielowi! Śmierć Antychrystowi!