Strona:Dante studja nad Komedją Bozką (Kraszewski) 072.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

budzi się o świcie a Wirgili mu oznajmuje, iż dnia tego doścignie celu życzeń najgorętszych. Wstępują na najwyższy stopień, tu mistrz a przewodnik, rozum, który go prowadził do wrót niebios, zapowiada, że jego czynność ustała, daléj wola własna, wiara i miłość wieść go mają.

Odtąd niech umysł i sztuka cię wiodą,
Wolę twą własną weź za przewodnika.
Przeszedłeś ciasne, wązkieś przebył drogi.
Patrz na to słońce coć oświeca czoło....
Patrz na te trawy i kwiaty i krzewy,
Które ta ziemia nieposiane rodzi;
Nim ujrzysz piękne, nim błogosławione
Ujrzysz te oczy, których łzy do ciebie
Wiodły mnie. Teraz przechódź się, spoczywaj,
Nie miéj nadziei bym ci radził więcéj....
Wolnyś jest, prostą a zdrową twa wola.
Błędem by było iść nie po swéj myśli,
Więc cię uwieńczam koroną i mitrą.

Ręką Dantego odmalowany krajobraz Raju ziemskiego jest przecudny. Wchodziemy z nim do starożytnego, spokojném, ledwie gałęzie poruszającém tchem obwianego gaju, pełnego kwiatów i ptaków; tu płynąca rzeka przejrzysta, która ugina trawy po nad nią rosnąca, zapiera mu drogę. Z drugiéj strony rzeki ukazuje się samotna cudnéj piękności niewiasta, która idzie śpiewając i zbierając kwiaty, — bo niemi cała droga była umalowaną, — powiada poeta. Dante ją prosi aby się zbliżyła, by śpiew jéj mógł lepiéj usłyszeć.
Posłuszna prośbie zbliża się dziewica, przychodzi po nad brzég rzeki i spogląda na poetę wejrzeniem pełném blasku, uśmiechnięta. Ona tłumaczy mu ten Raj ziemski pierwotny, wedle podań jakie o nim krążyły; rozmaitość jego tworów, źródła czystych wód, szmer lasu, i nazwanie a własności dwóch rzek Lety i Eunoe.
Potém śpiewając idzie dziewica brzegiem, a Dante w jéj ślady stroną przeciwną — wtém światłość jak błyskawica oświeca las, słodka melodija słyszeć się daje. Ukazują się jakby siedem drzéw złotych, siedem świéczników jasnych. Dante napróżno szuka wejrzeniem tłumaczenia tego zjawiska u Wirgilego, który zdziwiony milczy. Za świécznikami postępują postacie białe. Siedem tych jasnych, tęczowych jakby chorągwi, pasami światłości przerzynających powietrze, nikną rozstawione w oddaleniu. Idą dwudziestu czterech starców po dwu, uwieńczeni lilijami białemi, śpiewając, daléj jeszcze czworo zwierząt uwieńczonych zielonemi gałęźmi, sześcioskrzydłych. Każdego z nich pierś okrywa mnóstwo oczów, wpośród nich postępuje wóz o dwu kołach tryumfalny, ciągniony przez gryfa z sześcią skrzydłami. Ptak jest złoty, biały i purpurowy. Trzy niewiasty idą z prawéj wozu strony, jedna purpurowa, zielona druga, biała trzecia. Za tym orszakiem wślad niewiasty idą i starce, ostatni śpiąc z zawartemi oczyma... po nim siedmiu uwieńczonych różami. Daje się słyszeć grzmot, wóz staje.