Strona:Dramaty małżeńskie by X de Montépin from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No226 p2 col1.png

Ta strona została skorygowana.

— O — wyjąkała sierota — czy ta pani zgodzi się przyjąć nas do siebie?...
— Przyjęłaby panią, jak własną córkę... i Otoczyłaby opieką macierzyńską, bo w dwadzieścia cztery godziny rozkochałaby się w pani na zabój... Domek niezbyt wesoły, o tem uprzedzam, ale schronienie święte i nietykalne...
— I pan byś przewiózł tam Klarunię i mnie?
— Jutro wieczorem... Muszę mieć czas dla uwiadomienia ciotki i ułożenia planu ucieczki... Tej nocy będę tu czuwał, a w dzień niema się czego obawiać...
Walentyna z głębokim smutkiem rzuciła okiem do koła.
— Ale te sprzęciki ubogie, te skromne lecz drogie sercu pamiątki, w co się obrócą, gdy odjadę?
— Pozostaną tutaj — odpowiedział Herman. — Zabierzesz pani klucz od mieszkania i niczyja noga tu nie postanie. — Gdy niebezpieczeństwo przeminie, powrócisz i znajdziesz wszystko, co pozostawisz... Nie wahaj się pani... Klnę się na duszę, że innego sposobu nie widzę...
Walentyna zawahała się jeszcze, ale chwilę to tylko trwało.
— A zatem dobrze! — zawołała nagle. — Choćbym miała nadużyć szlachetnego poświęcenia. pańskiego, propozycyę przyjmuję. Zrzekam się własnej woli, pójdę za panem wszędzie, gdzie mnie poprowadzisz...
Vogel skłonił się znowu uniżenie — bo znowu błysk podejrzany zaświecił w mętnem jego spojrzeniu.