Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/478

Ta strona została przepisana.

być natrętem : ze wszystkich albowiem czułości najkrótsza litość. Spojrzał zatem Azem na rodzaj ludzki nie tym spsobem i kształtem, jak go dotąd uważał, odkrył niezmierność występków, o których nawet i nie miał myśli; i choć silił się, złe na dobre przeistaczać, albo przynajmniej zmniejszać; gdziekolwiek rzucił okiem, znalazł podejście, niewdzięczność, zdradę, i zdrętwiał poczciwy na takie widoki; uciekł więc na dzikie wierzchołki Tauru; żeby tylko z jednym żył w świecie poczciwym człowiekiem — z sobą.
Dzika pieczara była mu domem, owoce pokarmem, napojem zdrój.
Pod dziką skałą w której pieczarze spoczywał rozciągało się wspaniałe widowisko ledwie okiem przejrzane jezioro, odbijające się w niem skały nadbrzeżne, nadawały dzikiemu temu miejscu wspaniałą posępność.
Wstępował niekiedy pod te nadbrzeża Azem, i powodził nad niemi smutny swój wzrok. Przerywał zamyślenie tym wyrazem : O jak przedziwny widok przyrodzenia! jak jest piękne, jak jest wdzięczne nawet w dzikości swojej! Co za niezmierny spór między słodyczą spokojną i stałą wód które oglądam, i najeżonemi skałami, co je otaczają! ale w porównaniu rzeczy, piękność, którą się oczy łudzą, jakże jest mniejsza od istoty! Stad owe zdroje, co nas rzeźwią, i osady plennemi czynią. Wszystko w świecie piękne, sprawiedliwe, zdatne, oprócz człowieka. On (jeźli się mówić godzi), on błędem przyrodzenia. Wichry mogą być zdatne, ale zły człowiek i niewdzięcznik, plamą jest stałej piękności. Pocożem w tym rodzaju wziął istność, który zdaje się być jakowąś odezwą uwłaczającą i dzielności i dobroci tego, co go zdziałał? Gdyby te istności, co on zdziałał były wszystkie jednostajne w czuciu i w użyciu, i w myśleniu, wszystkoby poszło jak trzeba. Pocóż są źli? pocóż doskonałego sprawcy nie jest rzecz doskonała? Alla! istności! ty patrzysz, a ja mam być w ciemnościach, w wątpliwości, i w rozpaczy.
Gdy to mówił, podniósł się, żeby z wierzchołka skały w jezioro skoczył. Wtem postrzegł coś więcej niż ludzką postać mającego, zbliżającego się ku sobie, i te słyszał słowa : Synu Adama! nie daj się uwieść rozpaczy. Ojciec świata widział twoję dobroć, i twoję niedolą. Daj mi rękę i idź za mną : ja jestem u podnóżka jego, na to użyty, żebym z błędów wyprowadzał tych, co błądzą, nie przez zuchwałe rzeczy szperanie, ale przez prawe myśli, idź za mną.
Usłuchał Azem, i szli po wodzie : gdy na środek jeziora przyszli, wpadli w głębią niezmierną : Azem zdrętwiały, odszedł prawie od siebie, ale przewodca wsparł go; z wielkiem zadziwieniem postrzegł takież same, jakie nas oświeca słońce, niebiosa naszym podobne, i wdzięczną zieloność pod swojemi nogami.
Widzisz rzecz z zadziwieniem, rzekł mu duch który go prowadził, ale zadziwienie twoje zatrzymaj. Bóg rzeczy zrządził, a gdy jeden z najulubieńszych sług jego też same miał myśli, co i ty, i których skutki mogłyby być nieszczęśliwe, zaradzając dobrocią swoją, zdarzył, iżbym cię spotkał.
Mieszkańców ziemi tyś chciał według twoich myśli zdziałać, żeby byli bez złego, i nic złego uczynić nie mogli : tacy są ci, których teraz obaczysz. Jeżeli więc będziesz przeświadczonym, iż w tej ziemi ze wszystkiem takiejże, jak ta z której przychodzisz, lepiej jest; w twojej to jest mocy, żebyś tu został. Nim jednak zostaniesz, poznaj i rzecz, i miejsce i towarzyszów. Świat bez występków, istności prane! krzyknął Azem! rządco istot! dziękuję ci, żeś mnie wysłuchać raczył : tu radość, tu spokojność, tu szczęście.
Nie krzycz tak żwawo, rzekł duch prowadziciel, patrz około siebie, uważ, co obaczysz, i to co będziesz uważał, powiedz mi. Ale idźmy dalej w tym nowym świecie, który przed sobą widzisz, ja ci to opowiem i wytłumaczę, co będziesz chciał. Szli więc, Azem był w podziwieniu, ale z zbytniego, ile rzeczy zadzwyczajnych, widoku niejako ostygły, zaczął uważać, iż role lubo podobne do tych, które niegdyś w kraju swoim widział, miały jakowąś dzikość, nie było w nich znać uprawy, zgoła takie się być wydawały, jak w pierwszym rzeczy początku. Rzekł zatem do swego przywodcy : ja tu widzę zwierzęta i ptaki żarłoczne i insze, które się zdają na to tylko zrządzone, iżby tamtym na łup poszły. Toż samo jest i u nas. Żebym ja mógł był dać radę temu, który to zdziałał, nie byłoby tych żarłoków, którzy się innemi żyjącemi pasą. Uśmiechnął się duch i rzekł: podoba mi się twoja dobroć nad zwierzętami, ale co się tycze zwierząt rozumem nieobdarzonych ten świat jest zupełnie twojemu podobny. Wyżywia ziemia żywiołami swemi zwierzęta, ale dla tego, iż w mnóztwie swojem jedne drugie jedzą. Tym sposobem istności rozmaite sobą się pasące, nie zmniejszają się, i owszem tak się płodzą i wzrastają, jak się tylko płodzić i wzrastać mogą. Pójdźmy dalej do ziem mieszkalnych : rzekł duch, i obacz, jaką stąd naukę wziąć możesz. Wyszli żalem z boru gęstego, i dały się widzieć poła uprawne, a zatem siedliska mieszkańców : Azem opływał w radość, iż pozna przecie ludzi w pierwiatkowem przyrodzeniu.
Uszli byli niejaki przeciąg, gdy postrzegli człowieka w pędzie przestraszonego, tego niezmierna moc wiewiórek goniła. Krzyknął Azem : pocóż on z tak wielkim strachem ucieka? Możnaż się bać zwierząt tak nikczemnych ? Gdy to mówił dwa psy ścigały człowieka niezmiernie przestraszonego. To mi się zdaje rzeczą nadzwyczajną, co ja widzę rzekł do swego przywodcy. Odpowiedział przywodca : każdy rodzaj zwierząt, stał się tu nader mocnym, potężnym i mnożnym; a to dla tego, iż ludzie tu mieszkający uznali i osądzili, iż nie trzeba nic niszczyć. Trzeba było powstać przeciw tym zwierzętom, rzekł Azem, wszak widzisz jakie są teraz skutki takowej niebaczności? To skutek twojej przychylności, coś miał i do zwierząt; rzekł śmiejąc się przywodca do Azema. Zapomniałeś podobno o twoich w tej mierze prawidłach. Powinienem przyznać, rzekł Azem, iż musimy być tyranami względem zwierząt, które rozumu nie mają, a to dla naszej spokojności. Ale się nad tem nie zastanawiajmy, co od ludzi należy zwierzętom, roztrząśmy raczej zobopólne między nami i niemi względy.
Szli dalej, Azem niezmiernie był zadziwiony iż nie widział tym kraju, ani pięknych domów, ani miast, ani też jakiegokolwiek znaku przemysłu. Czuły na jego zadziwienie przywódca, powiedział mu : iż obywatele tego kraju przestawali na pierwszej swojej istocie : każdy z nich miał więc szałasz, który go z przypłodkiem i żoną od dżdżu, słot i nawałności zasłaniał; nie dbają więc o domy wygodne i okazałe, bo te mogłyby wniecić zazdrość tych, coby na nie patrzyli, a stawiających wznosiłyby do pychy i wyniosłości, rzecz więc czynią ku potrzebie, nie dla okazałości. Więc rzekł Azem : Oni nie mają Architektów, Malarzów, Snycerzów; obchodzą się bez