Strona:Dzieła M. T. Cycerona tłum. Rykaczewski t. 3 Mowy.djvu/222

Wystąpił problem z korektą tej strony.

XXXV. Ale to mniejsza: ważniejsza i boleśniejsza jest ta, że chciałeś mój ustęp, coś po często opłakiwał, teraz ganić i jakby z zaczajenia oskarżać. Powiedziałeś że nie brakowało mi pomocy, lecz że ja pomocy niedopisałem. Ja zaś prawdziwie wyznaję że, ponieważ widziałem że mi nie brakuje pomocy, użyć jej nie chciałem. Bo kto nie wie w jakim stanie znajdowała się wtenczas Rzeczpospolita, jakie niebezpieczeństwa, jakie burze jej groziły? Czy mnie trybun przestraszył, czy szaleństwo konsulów’ niepokoju nabawiło? Trudnoż mi było rozprawić się orężem ze szczątkami tej swawolnej kupy, którą, kiedy była w całej swej sile, i kwitnącym stanie, bez oręża pokonałem? Najohydniejsi i najhaniebniejsi za pamięci ludzkiej konsule, jak to na początku ich rządów widziano, i jak świeże wypadki okazały, z których jeden stracił, drugi przedał wojsko[1], kupiwszy sobie wielkorządztwa, od senatu, od Rzeczypospolitej, od wszystkich dobrze myślących odstrychnęli się. Kiedy jeszcze nie wiedziano co myślą ludzie, którzy wojskiem, orężem, siłą najwięcej mogli (Cezar, Pompejusz, Krassus), szaleniec (Klodiusz) w cudzołóztwach, jakiemi splamił święte ołtarze, zniewieściały, wrzeszczał przeraźliwym głosem piekielnej jędzy, że ma ich i konsulów za sobą. Uzbrajano charlaków przeciw bogaczom, złych przeciw dobrym, niewolników przeciw panom. Za mną był senat, który nawet przywdział żałobę, co dla mnie tylko jednego, jak ludzie zapamiętać mogą, uchwalono. Ale przypomnij sobie, Laterensie, jak nam się stawili nasi nieprzyjaciele pod imieniem konsulów, którzy sami jedni w tem mieście senatowi słuchać senatu nie pozwolili, i swoim edyktem senatorom nie żałoby, ale znaków żałoby zakazali. Przy mnie stało wszystko rycerstwo, które ów konsul, skoczek i błazen Katyliny, straszył na zgromadzeniach groźbą proskrypcyi. Zgromadziła się cała Italia, którą straszno nieszczęściami wojny domowej.

XXXVI. Wyznaję, Laterensie, że mogłem użyć tych sił ożywionych gorliwą chęcią; ale potrzeba było rozprawić się nie na drodze prawa, nie ustawami, ani prawnemi wywodami. Nie zeszłoby mi zapewne, zwłaszcza w tak dobrej sprawie, na własnej pomocy,

  1. Cycero, który tu i w poprzedniej mowie powstaje na Gabiniusza za wyprawę do Egiptu, sam ją doradzał Lentulowi, który rządził Cylicyą 56 roku, i upewniał, że pomimo xiąg Sybilijskich zostanie powszechnie pochwalonym, byle mu tylko udało się króla Ptolemeusza Aulota na ironie osadzić. Epist. fam. I. 7.