Strona:Dzieła M. T. Cycerona tłum. Rykaczewski t. 3 Mowy.djvu/269

Ta strona została przepisana.

własnych uplątanego trzymał, jakie miejsce, jaka pora, bogowie nieśmiertelni, sposobniejsza do tego! Kiedy uciekając skrył się pod ciemnemi schodami, trudnoli było Milanowi zgnieść tę poczwarę bez żadnego na siebie szemrania, a z niemałą dla Antoniusza pochwałą? Ile razy w czasie zgromadzenia ludu na polu Marsowem miał do tego sposobność? kiedy ten szaleniec szturmując do szranków, kazał miecze dobyć, kamieniami ciskać, potem znagła przestraszony ukazaniem się Milona, do Tybru uciekał; nie byłoż wtedy życzeniem waszem i wszystkich dobrych obywatelów, żeby Milo dzielność swą pokazał?
XVI. Kogo tedy z powszechnym poklaskiem zabić nie chciał, tegoż żalem pewnych osób zabić chciał! Kogo sprawiedliwie, w dogodnem miejscu i czasie, kogo bezkarnie zgładzić nie śmiał, tego niesprawiedliwie, w niedogodnem miejscu i czasie, z narażeniem życia własnego nie wahał się zamordować! Wtedy zwłaszcza, sędziowie, kiedy się starał o najwyższy urząd, kiedy dzień wyborów nadchodził, kiedy (wiem bowiem jaka jest ostrożność ubiegających się o urząd, jaka troskliwość i niespokojność chcących otrzymać konsulat), kiedy wszystko nas trwoży, nie tylko jawna nagana, ale i skryte domysły, lada pogłoska, lada bajka, lada plotka, wszystko nas przeraża, kiedy z twarzy, z oczu wszystkich ludzi ich myśli wyczytać chcemy. Niemasz bowiem nic tak lekkiego, tak płochego, tak giętkiego, tak zmiennego, jak chęci i zdania ludu, który nie tylko gani złe postępki kandydatów, ale i w dobrych częstokroć wybrydza. Śmiałżeby Milo stawić się na polu Marsowem w dzień będący celem jego życzeń i nadziei ze zbroczonemi we krwi rękami, śmiałżeby stanąć między centuryami, w miejscu uswięconem wróżbami, z jawnym i przez siebie przyniesionym dowodem i wyznaniem zbrodni? Jak to w nim niepodobna do wiary! Jak niewątpliwa w Klodiuszu, który myślał że po zabiciu Milona panować będzie! Kto nie wie, sędziowie, że główna i najsilniejsza do występku pobudka jest nadzieja bezkarności? Który z nich miał tę nadzieję? Czy Milo? który i dziś nawet obżałowany jest o czyn, jeżeli nie chwalebny, to przynajmniej koniecznością usprawiedliwiony. Czy Klodiusz? który tak sądy i karę lekceważył, iż nic mu się nie podobało, co przyrodzenie lub prawo dozwalało.
Ale po co rozumuję? po co się tak bardzo rozwodzę? Do ciebie się odwołuję, Kw. Petylliuszu, zacny i odważny obywatelu, ciebie,