Strona:Dzieła M. T. Cycerona tłum. Rykaczewski t. 3 Mowy.djvu/550

Ta strona została przepisana.
FILIPPIKA
DWUNASTA
MIANA W SENACIE.

I. Lubo, senatorowie, bynajmniej nie przystoi chybiać, błądzić, mylić się temu, na którego zdanie w najważniejszych rzeczach często się zgadzacie, tem się atoli pocieszam, żem się wraz z wami, wraz z najmędrszym konsulem pomylił. Gdy nam dwaj konsularni mężowie przynieśli nadzieję uczciwego pokoju, zdawało nam się że będąc poufałymi przyjacielami M. Antoniusza, i prawie jego domownikami, musieli znać jakieś ukryte przed nami jego kłopoty. U jednego są żona i dzieci Antoniusza, drugi codziennie listy do niego posyła, od niego odbiera, otwarcie mu sprzyja. Gdy ci zaczęli znagła do pokoju namawiać, za którym oddawna mówić przestali, zdawało nam się że to nie bez przyczyny czynili. Ich namowy poparł konsul; i jaki jeszcze konsul? Jeśli o roztropność pytamy, ma ją taką, że się nigdy uwieść nie da; jeśli o odwagę, na żaden pokój nie zezwoli, bez poddania się Antoniusza; jeśli o wielkość umysłu, śmierć przeniósłby nad niewolą. I wy także, senatorowie, nie zapomnieliście surowości waszych postanowień, ale ujęci nadzieją poddania się Antoniusza, które jego przyjaciele pokojem zwali, o przepisaniu, nie o przyjęciu warunków myśleliście. Powiększyło moję, a może i waszą także nadzieję, że, jak słyszałem, dom Antoniusza pogrążył się w smutku, żona w lamentach. Tu nawet stronników Antoniusza, z których twarzy oczu nie spuszczam, smutniejszych widziałem. Co gdyby tak nie