Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 12.djvu/282

Ta strona została skorygowana.
—   272   —

Że w słowach bogów można było znaleźć
O twojem życiu choć słabą nadzieję,
Czekałam końca, tu przed światem skryta.
Paulina.  O, pani moja, dość jest na to czasu,
Chyba, że pragną powieścią wypadków
Przerwać bieg czysty twojego wesela.
Idźcie szczęśliwi! dzielcie radość waszą
Z królestwem całem! ja, synogarlica
Biedna i stara, wybiorę siedlisko
Na uschłem drzewie, i tam płakać będę
Po stracie, której nie znajdę już nigdy,
Póki nie pójdę za nią w świat szczęśliwszy.
Leontes.  O! nie, Paulino; jak ja twej woli
Żonę wybrałem, ty po mej weź męża:
Pomnij, ten układ stanął między nami.
Tyś mi znalazła żonę, choć jak? nie wiem,
Bo mi się zdaje, żem umarłą widział,
I na jej grobie odmawiał modlitwy;
I mnie daleko nie potrzeba szukać
Męża godnego twych cnót i twych zasług,
(Uczucia jego dość mi są świadome).
Zbliż się, Kamillo, i weź ją za rękę;
Twoje bogate poznaliśmy cnoty,
Dwóch królów na nie świadectwo ci daje.
Idźmy! Lecz wprzódy spojrzyj na mnie, bracie;
Przebaczcie teraz, przebaczcie oboje,
Że śmiałem czystość świętych spojrzeń waszych
Brudzić zazdrością. — Ten zięć twój, królowo,
A syn królewski, przez nieba zrządzenie,
Jest zaręczonym mężem córki twojej.
Teraz, Paulino, prowadź nas, błagamy,
Gdziebyśmy mogli, wolni od natręctwa,
Słuchać, a potem wzajem opowiadać,
Cośmy działali przez ciąg dni rozdziału,
Dni długich, smutnych. Prowadź, prowadź śpiesznie,

(Wychodzą).