Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 7.djvu/128

Ta strona została uwierzytelniona.

Który potwarze jak monetę kuje,
Żeby nas swoją żółcią z błotem mieszał,
Naszą powagę podkopał i zniszczył,
Mimo grożących wkoło niebezpieczeństw.
Ulisses.  Tchórzostwem zowią naszą politykę;
Z wojennych rachub mądrość chcą wykluczyć,
I tylko o tym trzymają wysoko,
Co działa ręką; gardzą przezornością:
Ciche, głębokie przymioty umysłu,
Nieprzyjacielskie ważącego siły,
Żeby obliczyć, ile rąk potrzeba,
By w dobrą porę wpaść, gdzie przynależy,
To dla nich palców nie warto kiwnięcia.
U nich to zwie się wojną alkierzową,
Dziełem piecuchów po mapach ślepiących;
Bo dla nich taran, który trzaska mury
Siłą zamachu i ciężaru skutkiem,
Lepszy od ręki, co taran stworzyła,
Lub od rozumu, co swoją bystrością
Kieruje ciosem ślepego narzędzia.
Nestor.  Jeśli to prawda, to koń Achillesa
Wart kilku synów Tedyty. (Słychać odgłos trąbki).
Lecz cicho!
Agamemn.  Co trąbka znaczy? Zobacz, Menelaju! (Wchodzi Eneasz).
Menelaus.  Trojański poseł.
Agamemn.  Po co tu przybyłeś?
Eneasz.  Przybywam z Troi; tożli, powiedz, proszę,
Agamemnona wielkiego jest namiot?
Agamemn.  Tak jest.
Eneasz.  Czy może krwi królewskiej poseł
W królewskie uszy swe zlecenie złożyć?
Agamemn.  Może bezpiecznie jak pod Achillesa
Tarczy osłoną, w tych wodzów obliczu,
Którzy uznają głosem jednomyślnym
Agamemnona za wszech królów króla.
Eneasz.  Wolność niemała, wielkie bezpieczeństwo;
Lecz jak od innych rozezna go mężów
Królewskiej twarzy nieświadomy poseł?